fbpx

Wdepnęliśmy w bagno. Po pas.

Patrząc na tę polankę aż ciężko uwierzyć, że taka nudna łączka z przyjemnością zabija tych, którzy ją zlekceważą.

Zuchwałość = śmierć

Na biebrzańskie bagna wyruszyliśmy wraz z przewodnikiem. Na ogół mój wewnętrzny sknerus McKwak każe mi zrezygnować z takich „ekstrawaganckich” wydatków, jednakże tym razem rozsądek zwyciężył nad wrodzonym skąpstwem. W grzęzawisku giną nawet dobrze znający teren miejscowi. Zapominają o tym, że nawet jeśli raz czy drugi bez problemu wydostałeś się z bagna, absolutnie nie oznacza to, że następny raz nie będzie twym ostatnim.

Biebrzański Matrix

Nasz przewodnik okazał się prawdziwym Morfeuszem. Bez użycia czerwonej pigułki wprowadził nas w świat biebrzańskiego Matrixa i pokazał jak odczytywać zapisane w przyrodzie sekwencje kodów. Bowiem w naturze wszystko ma znaczenie: każda złamana gałąź, każdy ślad łapy, a nawet kolor zwierzęcych odchodów. Nasz Morfeusz szczególną fascynacją i szacunkiem darzył wilki. Wszyscy wiedzą, że drapieżniki te żyją w watahach, najsilniejszy samiec nazywany jest alfą, a najsłabszy omegą. Nie wszyscy wiedzą jednak, że obecność omegi można stwierdzić po białych odchodach, które są wynikiem panującej w stadzie hierarchii. Wataha dzieli między siebie smakowite kąski, pozostawiając omedze same kości. Próbę detronizacji samca alfy bardzo często podejmuje właśnie omega, bo tak naprawdę nie ma nic do stracenia. Daje to trochę do myślenia, co?

Wdepnęliśmy.

Bagno jest bardzo zwodnicze – absolutnie nic nie zapowiada tego, że się zaraz w nie wpakujesz, gdyż wygląda jakbyś wchodził na polanę, po której można hasać niczym radosna kózka. Łatwo stracić orientacje, bo bagno żyje i wciąż się zmienia. Wystarczyło jedno zanurzenie po pas i uświadomienie sobie, że absolutnie nie wiem, gdzie jestem, by docenić obecność przewodnika. A przecież jeszcze przed chwilą tak mocno stąpałam po ziemi! Brnąc przez moczary co rusz niewidzialna siła wciąga Cię w otchłań, zasysa jak Honda olej, a im bardziej się szarpiesz i chcesz się wyrwać, tym bardziej Cię pochłania. Bagno wykańcza powoli, cierpliwie czeka aż zabraknie Ci sił i się poddasz.Tylko spokój może Cię uratować. Spokój i tzw. trzecia noga, czyli zwykły, długi kij, który na bagnie urasta do rangi maczety w dżungli.

Selekcja naturalna

Wychodząc z bagien spotkaliśmy parkę, które miała zamiar wpakować się w nie na rowerach. Nie chcieli odpowiedzieć na pytanie skąd przybywają, zbywając nas krótkim „nie stąd”. Akurat tego to się domyśliliśmy, bo żaden tutejszy nie pakowałby się jak wariat z rowerem w mokradła, w których my brodziliśmy prawie po pas, zaliczaliśmy spontaniczne kąpiele i zdecydowanie był to nasz workout of the day – zmachaliśmy się okrutnie. Tłumaczymy więc, odradzamy, rysujemy rebusy, żeby lepiej zrozumieli, że to co zamierzają jest ultra głupie, zwłaszcza, że nie znają drogi, a szlak jest słabo oznakowany. Mówią, że się zastanowią. Ok, zrobiliśmy, co mogliśmy, niech teraz selekcja naturalna dokona dzieła. Zostawiamy ich, ale po jakimś czasie mijają nas na trasie. Chłopak dziękuje, a dziewczyna wspomina coś o rozwodzie.

Wyprawa na bagna to absolutnie unikatowe doświadczenie. Stwierdzenie „wdepnąć w bagno” nabrało dla nas bardzo dosadnego znaczenia. Szczególnie, że teraz już wiemy, jak trudno z niego się wydostać…

Jeżeli spodobał Ci się nasz wpis, miło nam będzie jak puścisz go dalej.
Myślę, iż mogą Cię zainteresować również te wpisy na naszym blogu.
Nasze podróże możesz śledzić na bieżąco na facebooku i na instagramie.
Dzięki, że byłeś z nami tu przez chwilę <3
Do zobaczenia gdzieś w drodze!

Z wykształcenia dietetyk, z zamiłowania podróżnik. Na swoim koncie ma 33 odwiedzone kraje i apetyt na zdecydowanie więcej. Maniaczka organizowania podróży na koniec świata. Podwładna dwóch rozpieszczonych kotów.

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Would love your thoughts, please comment.x
G-8ZVJD2KRYR