WRAK RACE – poczuj się jak Kubica!
Dźwięk wyjących silników, smak adrenaliny, zapach palących się opon.
Wrak race to nie tylko rywalizacja z innymi uczestnikami, to przede wszystkim pojedynek z czasem i rozpadającym się na części samochodem.
Tarcie blach, odpadające koła, otwierające się w trakcie jazdy maski, błotniki trące o podłoże.
Tu nikt nie przejmuje się ryską na lakierze, nie zwalnia przed uskokiem, a w zakręty wchodzi się na ręcznym i pełnej p…rędkości.
Wiem, że być może brzmi to trochę przerażająco, ale w rzeczywistości to świetna zabawa! Serio serio! Nie ważne, czy postanawiasz zasiąść za kółkiem swojego wraku, czy być obserwatorem wyścigu – będzie Pan zadowolony!
PlusKoty zdecydowanie polecają pierwszą opcję 🙂
Informacje o kolejnym wyścigu o tu
Jak doszło do tego, że wystartowaliśmy we WRAK RACE
– Proszę, niech Państwo usiądą. Tutaj w razie czego są chusteczki. Mam dla Państwa dobrą i złą wiadomość. Od której zacząć?
– Od złej..
– Honda nie przejdzie kolejnego przeglądu, jej dni i dziury są policzone. To tylko kwestia czasu, gdy jej mechaniczne serce, przestanie tłoczyć olej
– O nie! <łezka spływa po policzku> Jaka jest więc ta dobra wiadomość?
– Jej wartość zdecydowanie nie przekracza 1000zł, więc …. możecie zakończyć jej żywot spektakularnie… biorąc udział we WRAK RACE!
– O TAK TAK TAK!
WRAK RACE? A z czym to się je?
W wyścigu biorą udział samochody w różnym stanie technicznym, na ogół jest to złomostan. Na wrak race jako widz byłam wielokrotnie i zawsze miałam ubaw po pachy widząc rozpadające się samochody szarżujące bez kół, bez drzwi, błotników, maski i innych jak się okazuje zbędnych do jazdy elementów.
Jednakże co innego oglądać takie widowisko, a co innego być jego uczestnikiem.W takiej sytuacji beztroski uśmiech znika z twarzy, a nad organizmem przejmuje panowanie adrenalina. Efekt? Rozszerzone źrenice, przyspieszone tętno, wzrost ciśnienia krwi i częstotliwości oddechów oraz zmniejszenie aktywności układu trawiennego.
Może się wydawać, iż jesteśmy odważni, jednak nic bardziej mylnego. My po prostu nie myślimy, tylko robimy to czego się boimy. A potem patrzymy jak rozwinie się sytuacja…
GOTOWI …?
3 …
Jedziemy na miejsce dwoma samochodami z założeniem, że Honda już zostanie na polu walki. Na miejscu pytają, które z nas bierze udział, Honda (97′) czy moja Micrusia (95′)?
Pfff <bulwers> oczywiście, że Honda! Na Micrę przyjdzie jeszcze czas….
2 …
Na miejscu spotykamy naszą rodzinkę, która już klepie zdrowaśki za nasze dusze i wielokrotne upewnia się, czy aby na pewno wiemy co robimy. Oczywiście, że (chyba) wiemy! Luz blus, kopytka i pierogi!
Chociaż, gdy zerkam na to co się dzieje na torze (w skrócie: miazga, syf, dur brzuszny) to już nie jestem tak pewna. Uczulam więc krewnych, że jeżeli po moim wniebowstąpieniu koty zostaną oddane do schroniska, to wrócę na ziemię i będę ich dręczyć jako bardzo upierdliwa zjawa. W sensie, że bardziej niż zwykle.
1 …
Na zasadzie „a teraz szybko zanim dotrze do nas, ze to bez sensu”, wsiadamy do Hondy i po chwili już znajdujemy się na linii startu. Koniec. Klamka zapadła. Auf wiedersehen.
Ryk silników, dym z kół, ostatnie pożegnanie wzrokowe z rodzina i …
START !!!
… i co by nie mówić, nie byliśmy na to gotowi. W jednej chwili, z każdej możliwej strony zaczęły w nas uderzać samochody, spychać, taranować, wyprzedzać. O żesz <miejsce na wiele niecenzuralnych słów, które zdecydowanie nie nadają się do publikacji> !!!! Po chwilowym szoku, zbieramy szczękę z podłogi i wracamy na tor.
O krok od finału
Przyznać trzeba, że Dawid prowadzi świetnie, zdecydowanie, bez wariactw, ustępując psychopatom siejącym destrukcje na torze. Bo skoro zapłaciliśmy tyle hajsu za udział i ubezpieczenie, to dobrze by było się trochę pobawić, a nie rozwalić samochód na pierwszym zakręcie. A wyścig zbiera swoje żniwa i co rusz kolejny złom przenosi się do krainy benzyną i olejem płynącej. Tymczasem Honda pląsa radośnie jak Giertych broniący demokracji i nawet przez chwile łudzimy się, iż dostaliśmy się do półfinału. Niestety zamiast pięciu aut do dalszego etapu przechodzą tylko trzy. Szkoda, ale i tak jesteśmy mega ukontentowani tym co tu się właśnie odjanapawliło.
W przeciwieństwie do …. naszego rodzeństwa. „Co tak wolno? Ręczny wam się za zakleszczył? już miałem wam odciąć linkę od hamulca i popchać….” To tylko niektóre z ich zarzutów, które trochę przygaszają nasz entuzjazm. Z naszej strony wyglądało to troszkę inaczej, w końcu na co dzień nie przepychamy się i nie taranujemy innych aut. E tam, niech mówią co chcą, dla nas i tak było zajedwabiście.
Ostatnie tchnienie
I już myślimy o sprzedaży Hondy na żyletki, gdy wtem okazuje się, że jest dodatkowa runda dla żywych trupów, które jeszcze nie wyzionęły ducha. Spoglądam na Dawida, chwila namysłu i … biegniemy z powrotem do auta, a rodzice biorą dodatkową dawkę Valium. W sumie się im nie dziwię. Też bym nie chciała patrzeć na moje dziecko, które jest taranowane przez inny samochód.
Znów stajemy na starcie. Szybka narada „To jak teraz jedziemy?” „Tak żeby Hondę dojechać i zajechać, żeby pokazać na co nas stać i żeby rodzina była z nas dumna!” 3…2….1…. GO! W Dawidzie budzi się uśpiony demon kierownicy. Zaliczamy epickie przepychanki, wychodzimy z progu niczym E.T., silnik wyje, blacha się gnie, a ja się dre jak Emily Rose podczas egzorcyzmów. Nie, nie ze strachu. Krzyczę, żeby Dawid dojechał tego wrednego s….kurczybyka!
A wszystko to Hondą Civic z 97 roku, którą rok wcześniej pojechaliśmy na Bałkany. Chuchaliśmy i dmuchaliśmy na nią, trzęśliśmy się przy każdej większej dziurze, milkliśmy zatrwożeni przy każdym podjeździe. Tymczasem teraz latamy po całym torze jak emeryt po lekarzach, zderzamy się z czym popadnie, ryjemy kołami piach, a Honda zachowuje się jakby właśnie do tego została stworzona. No nie da się mendy zajechać.
Nie przechodzimy dalej, ale nie ma to żadnego znaczenia. Dawid pokazał, że jaja ma jak dwa arbuzy i zdecydowanie zasługuje na szacunek na dzielni. Rodzeństwo patrzy teraz na niego z podziwem, a rodzice, wyglądają jakby potrzebowali resuscytacji krążęniowo-oddechowej.
R.I.P.
Sprzedajemy Honde za 300zł jakiemuś pasjonatowi WRAK RACE, bo nie chcemy oddawać Hondy na złom, po tym jak pokazała dziewczyna klasę. Jak to powiedział nam pewien Albańczyk „Honda never dies”. To było na prawdę epickie pożegnanie.
Micrusiu, jesteś następna! Ale tym razem to ja poprowadzę … 🙂
Wrażenia?
Dawid: ZAJE*****!
Magda: PEŁEN HARDCORE!
Rodzice: NIGDY KURŁA WIĘCEJ!
Regulamin, zapisy i FAQ znajdziecie o tutaj http://www.wrak-race.pl/zapisy-2/
Jeżeli spodobał Ci się nasz wpis, miło nam będzie jak puścisz go dalej.
Myślę, iż mogą Cię zainteresować również te wpisy na naszym blogu.
Nasze podróże możesz śledzić na bieżąco na facebooku i na instagramie.
Dzięki, że byłeś z nami tu przez chwilę <3
Do zobaczenia gdzieś w drodze!